poniedziałek, 8 listopada 2010

nocne czuwanie bez...





No i nocna wyprawa doszła do skutku. Skład był troszkę okrojony, ale towarzystwa dotrzymywały nam gwiazdy. Zimowe ciuszki zostały przetestowane, odkryliśmy przyczynę sukcesów imperium, znaleźliśmy gwiazdę polarną i nawet kurczęta. Więcej nic nie będę pisał. kto nie był - niech żałuje!
ps. nóż się odnalazł.

wtorek, 19 października 2010

OSIOŁ




na razie model, ale może kiedyś...może

poniedziałek, 11 października 2010

W ślad za Arniką :)))














Pogodynka straszyła zimą stulecia, mrozem trzydziestostopniowym, frontem z Syberii :P
Mieczysław Fogg śpiewał: "To ostatnia niedziela...":)
Zdzwoniliśmy się, umówiliśmy i...daliśmy porwać Arnice w podróż po utartych dróżkach między opuszczonymi chatami, trzęsawiskami i wrzosami...
Pokuszony naszym towarzystwem:) przy ognisku zjawił się Tomasz z prezentem dla niewiast:) Jeszcze raz dziękujemy, pysznie było :P
Chłopcy jak zwykle sięgnęli po miecze swe i puklerze, najsmaczniejszą kiełbaskę z ogniska jadła Inga, najsłodszą herbatę pił Żeber:)
Wnieśliśmy szepty w zapomniane chaty, gdzie życie-pewnie kiedyś barwne-zamarło..Odsłanialiśmy strzępy firanek w oknach, przez które nikt już nie wygląda...po chwili zadumy...JUŻ TYLKO PSOTY:)))
To nie ostatnia niedziela, wszak z Tomkiem pod Ląd wyruszamy już wkrótce:)Takie z Nas niespokojne dusze :D



niedziela, 3 października 2010

Węglewska kaszanka, czyli wszystko w jednym flaku:P




Znów w niedzielę, znów w słoneczną, znów w kuźni lamowej,ale...!!!!
Garstka członków Sol Invictus kolejny raz skupiła się wokół ogniska:) Pretekstem było spotkanie z doświadczonym kolegą ze świata odtwórstwa-Maciejem Rycerzem...Wymiana spostrzeżeń, pytania, porady dokonane po męsku-konkretnie i w ekspresowym tempie...potem...same psoty:)
Do muzeum zawitali nowi i starzy przyjaciele grupy:)Kuźnia wypełniła się dymem, by po chwili Jarek mógł otrzymać spontanicznie wykonany nożyk, echem rozniosła się muzyka, wilk przeistoczył się w misia, a jednej Słowianeczce zarzucono,że po kryjomu pije sok z gumijagód lub do butów ma przytwierdzone sprężynki:P...
...Nic na ten temat nie wiem, ale przyznam, że dawno nie piłam melisy...:)



sobota, 25 września 2010

Biskupin !


















No i stało się, pełni zapału i chęci przeżycia nowych wrażeń zawitaliśmy na imprezę wczesnośredniowieczną w Biskupinie. Na miejscu czekali już na nas ludzie z Jantaru. Oczywiście zarówno podczas obozowania jak i w trakcie bitwy bez namysłu przyłączyliśmy się do naszych znajomych których poznaliśmy jakiś czas temu w Grzybowie. Standardowo nasi wojowie ochoczo chwycili za broń a Żeber znikał na pare godzin sprzed naszych oczu nikomu nic nie mówiąc. Ogromną frajdę sprawił nam rejs łodzią wczesnośredniowieczną której kapitanem był dumny i bezwzględny Wiking. Nie obyło się też bez koncertów i tańców. Na końcu ci z nas którzy zawinili w jakiś sposób podczas wyprawy pokutowali zakuci w dyby ( do tej chwili czuję mrowienie w karku) Powróciliśmy do domu zmęczeni ale niezwykle zadowoleni z wycieczki :)



niedziela, 12 września 2010

Integracja w lamowej kuźni:)))



Niby spotkanie na zakończenie sezonu, ale czy w naszym wypadku w ogóle można powiedzieć o jakikolwiek zamknięciu, zakończeniu?:P Toż my nie wytrzymamy bez psot, ustawek, wspólnego towarzystwa nawet w deszcz, pluchę, czy zamieć śnieżną...jednakowoż okazja została wykorzystana i spotkaliśmy się w pełnym składzie(!!!), tym razem dla urozmaicenia na gościńcu naszego:) muzeum w Gosławicach:D
Niedzielne słoneczne popołudnie rozbrzmiewało chrzęstem mieczy, brzęczeniem kolczug , segmentaty i zbroi łuskowej. W akompaniamencie po cichych murach zamku snuł się szaleńczy śmiech coniektórych niewiast, ale w tym przecież cały nasz urok:P
Kuźnia Lama okazała się wspaniałym miejscem dla tej strony integracji, którą należało ukryć przed oczyma obcych:)oj, działo się, działo:P Nie myślcie jednak,że nabroiliśmy. Skąd!!!
Najzwyczajniej w świecie, potrafimy dzielić się już WSZYSTKIM!!!:D
Po wspólnym ognisku, obrzarstwie (wiadomo kogo:)), otrzeźwieniu umysłów wróciliśmy do domu, zmęczeni i szczęśliwi...
Kołacze mi się po głowie fragment utworu Voo Voo "...Kieszenie pełne słońca i nieba pełen trzos, potrafią trafić w końcu, potężnym ciosem w marny los..."
Idzie jesień a za nią zima...zostaną fotografie i filmiki...CUDNIE JEST!!!!:)

wtorek, 7 września 2010

W Trójce też byliśmy!!!:)












Na zaproszenie Fundacji Podaj Dalej wzięliśmy udział w pikniku rodzinnym, który odbył się w stdninie w Trójce 04.09.2010:)


Ochoczo zabraliśmy się do zabawiania zebranej gawiedzi, niewiasty jak zwykle czarowały:p, wojowie dali pokaz sztuk walki:) Zwyczajowo polała się krew, zwyczajowo z twarzy Stupego i prawicy Lama. Dużym zaskoczeniem okazał się Wilczan, który nie został sprawcą obu krawych przypadków(tylko jednego!!!:D).

Następnie zawody, gry, zabawy i śmiech, śmiech,śmiech...


Pogoda dopisała, kiełbaski z ogniska smakowały:)


Mnie osobiście najbardziej utkwiło w pamięci kolorowe koło...Chyba nigdy nie dorosnę, nie ma szans!!!:)))))))))))


wtorek, 31 sierpnia 2010

Temat wykopków czas zakopać!:p



Ostatnie dni sierpnia dały nam do zrozumienia,że lato wzięło nogi za pas i nie ma zamiaru zostać na dłużej...taka kolej rzeczy...czym jest dziesięciomiesięczne czekanie względem tysiąca lat??:)
Jesteśmy cierpliwi:) przekonaliśmy się o tym podczas jednego z ostatnich wykopaliskowych wyjazdów:p
Od samego rana deszcz zawzięcie padał, co przygwoździło nas do murów szkolnych w Kozigłowach. Naturalnie daliśmy sobie świetnie radę!!!
Najpierw zjedliśmy śniadanko z jagodziankami i niezliczonymi kanapkami Arniki w roli głównej, potem była masa pomysłów, rycie w dykcie Lama i aparat w rękach Wilczana, w końcu zabawę uwieńczyły TRZY MAŁPKI:) Dalej lanie po buzi, lanie wodą i ogólny, nieprzerwany śmiech:D
W końcu na wykopaliska!!!! Ina poczuła się jak w domu, przenośnie i dosłownie:) Niezliczona ilość fantów nas zasypała, po uchu od urny nasz apatet wzrósł:p Kości, skorupki...GARNUSZKI całe Lama i te mniej całe, delikatnie zmasakrowane łapkami Ananke i Wilczana:)
Spacery w kukurydzę i do opuszczonej stodoły, sesja zdjęciowa na sianku Arniki i Ananke....
To wszystko za nami:) Kolejne wykopaliska za rok, już zaklepane!!!!
Śpijcie kosteczki, chowajcie się urny, zastygajcie w znieruchomieniu szpile, groty, miecze(!), przyjdziemy po was już niedługo!!!:))))))))innej opcji nie ma!!!:)))




niedziela, 22 sierpnia 2010

Wojowie i wojki w Grzybowie!!!











Gdybym napisała, że 21 i 22 sierpnia upłynęły przy ogólnej akceptacji, bezstresowo, z nad wyraz grzeczną Leto, przybywającą na czas Arniką, grzeczną Ananke i wyluzowanymi wojami Lamem i Wilczanem...nikt by nie uwierzył...i miałby rację:)
Jednak, mimo wszystko, przeżyliśmy jeden z najfajniejszych weekendów w atmoswerze wczesnego średniowiecza(choć chodziły pogłoski o starożytnych czasach średniowiecza??:))
Przytuleni do Jantara- bractwa z Poznania, chłopcy dali upust energii i stoczyli walkę dla Mieszka:), dziewczęta zaś zaznajomiły się z szalenie przyjaznymi wojami:)
Do domu wróciliśmy zmęczeni, obłowieni w nowe łupy odtwórcze, szczęśliwi i jak zwykle z utęsnieniem zerkający na kalendarz w poszukiwaniu kolejnej daty i kolejnego pretekstu do odtwórczego spotkania :p
Co do mnie mam jedynie nadzieję(choć mówią, że to matka głupich), że wojownik, który wychodzi na pole walki męski, odważny, honorowy, takiż sam powróci. Że nie przyszedł czas na porzucanie ideałów o rycerzach i gdy przyjdzie pora następnym razem-plecak nie będzie zbyt różowy by go nieść, a woda nie będzie leżała zbyt daleko, by ją podać spragnionej wojce. Czas pokaże...:)