poniedziałek, 11 października 2010

W ślad za Arniką :)))














Pogodynka straszyła zimą stulecia, mrozem trzydziestostopniowym, frontem z Syberii :P
Mieczysław Fogg śpiewał: "To ostatnia niedziela...":)
Zdzwoniliśmy się, umówiliśmy i...daliśmy porwać Arnice w podróż po utartych dróżkach między opuszczonymi chatami, trzęsawiskami i wrzosami...
Pokuszony naszym towarzystwem:) przy ognisku zjawił się Tomasz z prezentem dla niewiast:) Jeszcze raz dziękujemy, pysznie było :P
Chłopcy jak zwykle sięgnęli po miecze swe i puklerze, najsmaczniejszą kiełbaskę z ogniska jadła Inga, najsłodszą herbatę pił Żeber:)
Wnieśliśmy szepty w zapomniane chaty, gdzie życie-pewnie kiedyś barwne-zamarło..Odsłanialiśmy strzępy firanek w oknach, przez które nikt już nie wygląda...po chwili zadumy...JUŻ TYLKO PSOTY:)))
To nie ostatnia niedziela, wszak z Tomkiem pod Ląd wyruszamy już wkrótce:)Takie z Nas niespokojne dusze :D



2 komentarze:

arnika pisze...

cóż to za skromna relacja z tego jakże bogatego we wrażenia dnia...
ni słóweczka o tym jak wygziochałaś wszystkich,którzy stanęli na Twojej ścieżce ;p
o bucikach na sprężynkach,ani wzmianki :)
taka ciszsza..szsza..sz ;)

ananke pisze...

ciiii, bo się wyda,że w mym garnuszku meliski zabrakło:P