









Pogodynka straszyła zimą stulecia, mrozem trzydziestostopniowym, frontem z Syberii :P
Mieczysław Fogg śpiewał: "To ostatnia niedziela...":)
Zdzwoniliśmy się, umówiliśmy i...daliśmy porwać Arnice w podróż po utartych dróżkach między opuszczonymi chatami, trzęsawiskami i wrzosami...
Pokuszony naszym towarzystwem:) przy ognisku zjawił się Tomasz z prezentem dla niewiast:) Jeszcze raz dziękujemy, pysznie było :P
Chłopcy jak zwykle sięgnęli po miecze swe i puklerze, najsmaczniejszą kiełbaskę z ogniska jadła Inga, najsłodszą herbatę pił Żeber:)
Wnieśliśmy szepty w zapomniane chaty, gdzie życie-pewnie kiedyś barwne-zamarło..Odsłanialiśmy strzępy firanek w oknach, przez które nikt już nie wygląda...po chwili zadumy...JUŻ TYLKO PSOTY:)))
To nie ostatnia niedziela, wszak z Tomkiem pod Ląd wyruszamy już wkrótce:)Takie z Nas niespokojne dusze :D